Tak moi drodzy. Analogowa fotografia wciąż jest w modzie. Proces tworzenia srebrowych odbitek, prowadzący często do wnikliwego zapoznawania się z procesami chemicznymi, wciąga coraz większe ilości fotografujących, którym niedane było zaczynać w czasach, w których fotografii cyfrowej po prostu nie było. Wielu sięga jedynie po kolorowe filmy i zleca wykonanie odbitek laboratoriom. Wspólnym mianownikiem jest używanie aparatów analogowych. Mniej lub bardziej leciwych. Mniej lub bardziej skomplikowanych. Bardzo często sięgając po takie cacuszka jak dwuobiektywowe lustrzanki Rolleiflex, Mamiya 330 czy nowocześniejsze PentaconSix, Zenit, Praktica czy Yashica zauważamy, że albo światłomierz nie działa, albo ciągle doprowadza do złych naświetleń. Niestety światłoczułe elementy zużywają się z czasem, a po 20 czy 30 latach nie możemy się skarżyć, że źle mierzą światło. Nie ma w fotografii analogowej miejsca na pomyłkę. Nie możemy bez przerwy próbować. Światłomierz jest nieodzownym narzędziem analogowego fotografa.
Ten, który opisujemy Sekonic Twinmate L-208, to wyjątkowo udany projekt, który pozwala analogowcom, na precyzyjny pomiar z jednej strony, oraz jeszcze głębsze poczucie „analogowości” procesu z drugiej, gdyż ten maleńki światłomierz, przypomina przyrządy pomiarowe z drugiej połowy XX wieku. Analogowa skala, pokrętła ustawień i wskazówka ekspozycji to czasy, gdy światłomierzy z wyświetlaczami nikt nie potrafił sobie wyobrazić.
To cudeńko jest maleńkie! Kosztuje niecałe 400 zł i pozwala na pomiar światła padającego i odbitego! Kąt pomiaru to 33 stopnie co powoduje zawężenie pola pomiarowego, tak jakbyśmy używali światłomierza wbudowanego w aparat z pomiarem centralnie ważonym, a nie jak w wielu leciwych konstrukcjach z całego pola obrazowego.
Waga 40 g to tak jakby nie ważył nic! Popularna bateria CR2032 wystarcza dzięki swej pojemności na bardzo długi czas pracy bez potrzeby wymiany. Światłomierz sprzedawany jest wraz z woreczkiem i gustowną pętlą umożliwiającą zawieszenie na szyki czy przegubie ręki lub zabezpieczeniem przed zgubieniem np. na szlufce spodni.
Do pracy z analogowymi skalami, można się szybko przyzwyczaić, a podawany przez 5 sekund pomiar wystarcza, aby przenieść ustawienia na korpus aparatu. Tu ciekawa dygresja. Nawet zakres ustawień zbliżony jest do tych, które spotkać możemy na starszych aparatach. Nie ma tu ultrajasnych przysłon, bo skala zaczyna się od f/1,4 i kończy na f/32. Czasy otwarcia migawki ustawiane są co pół działki. Musicie zwrócić uwagę, że światłomierz mierzy także światło padające, co pozwala na jeszcze bardziej precyzyjny pomiar.
Niski koszt zakupu szybko zwraca się w postaci dobrze naświetlonych kadrów, a odsetek „zmarnowanych” zdjęć maleje. To czysta oszczędność!