WYRÓŻNIENIA W PRESTIŻOWYCH KONKURSACH DLA MACIEJA TAICHMANA

Kojarzymy Macieja Taichmana z pracą popularyzatorską związaną z tworzeniem obrazu. Maciej jest pełnym pasji Youtuberem, starającym się przekazać własną wiedzę tym wszystkim, którzy chcą się rozwijać i doskonalić. Dzielenie się wiedzą o bardzo zaawansowanym sprzęcie, to jedno, a wsparcie motywujące do poszukiwań i dążenia do coraz lepszych efektów, to drugie. Maciej jest także szefem firmy realizującej zlecenia komercyjne w zakresie fotografii i filmu. Mało kto jednak wie, że w tle tych działań, stara się on tworzyć sztukę i fine art`owe powiększenia. Niechętnie się dzieli swymi spostrzeżeniami z tego zakresu, ale trzy wyróżnienia  w światowych, bardzo prestiżowych konkursach Monovision Awards i PX3 Prix de la Photographie Paris, zachęciły nas do rozmowy.

Cieszę się, że poza pracą redakcyjną, możemy porozmawiać o Twojej twórczości. Czy często bierzesz udział w konkursach?

Absolutnie – nigdy nie brałem udziału w konkursach. Nigdy mnie to nie interesowało, a przyczyna była prosta. Nie byłem w stanie zrealizować własnych wizji w sposób taki, jakbym chciał. Nigdy nie miałem odpowiedniego sprzętu. Nawet do końca nie zdawałem sobie sprawy, jaki sprzęt będzie nadawał się do tego, aby zrealizować moje wizje. Próbowałem wszystkiego, jak sam wiesz, nawet w ramach pracy redakcyjnej, gdzie często testujemy różne konstrukcje. Ciągle nie było to, to. Efekt mnie nie zadowalał. Dlatego pierwszy stopień, który mógłby sprawić, że mogę tworzyć, ciągle był poza moim zasięgiem. W głowie miałem pomysły. Nie było jednak sprzętu.

Sprzęt to nie wszystko!

Tak, to zaledwie podstawa, ale bardzo ważna, jeśli chce się tworzyć na wysokim poziomie. Moim zdaniem najważniejsze są: pomysł, realizacja, kompozycja, oświetlenie. Wszystko. Jednak jeśli nie zrealizuje się tego na najwyższym poziomie technicznym, cała praca nie ma sensu. To konieczny element układanki.
Mam wrażenie, że niewielu wystawiających swe prace artystów tak myśli. Coraz bardziej liczą się ulotne chwile, impresje, poruszone kadry i rozmycia. Skąd takie podejście i fascynacja perfekcją?
Z oglądania najlepszych albumów i wystaw wielkich fotografów. Najczęściej poza granicami kraju. Na świecie panują inne standardy. Inny poziom także technologiczny i to na każdym etapie tworzenia. Od aparatów fotograficznych po obróbkę, aż po dobór odpowiednich papierów i oprawę. To wszystko kosztuje. Wymaga dojścia do wiedzy. Zgłębienia zagadnień, aby na końcu nie skończyć z dużym powiększeniem w ramie, które w sali ekspozycyjnej zacznie się marszczyć. Te dzieła, które oglądałem, inspirowały mnie właśnie dlatego, że temat był możliwy do zrealizowania (powiedzmy), ale niesamowita była jakość powiększeń. Zawsze okazywało się, że za tą jakością stał najlepszy sprzęt. W pełni profesjonalny. Dla mnie nieosiągalny.

Nigdy nie miałeś profesjonalnego sprzętu z najwyższej półki?

Miałem. Kiedyś. Była Mamiya RB67 i RZ67 i Hasselblad 503CW, ale to były czasy fotografii analogowej. Odkąd nastała cyfra a dla mnie był to rok 2006, wszystko się skończyło. Nie mogłem osiągnąć odpowiedniej jakości. Przełom nastąpił pod koniec pierwszego dwudziestolecia XXI wieku… (śmiejąc się), nie pamiętam roku, w którym kupiłem 50 megapikselowych średni format GFX 50R. W tym momencie osiągnąłem wygląd zbliżony do tego, co pamiętałem z czasów powiększeń i skanów bębnowych z diapozytywów z analogowego średniego formatu.

Czyli już wtedy się udało znaleźć właściwy sprzęt?

Nie do końca. To był promyk nadziei. Zacząłem na poważnie poszukiwania. Mój kanał na YT był tego świadkiem. Na bieżąco relacjonowałem swoje ekscytacje kolejnymi konstrukcjami. Szukałem obiektywów i lepszych korpusów. Niestety, chociaż jakość była lepsza, to obsługa i ograniczona funkcjonalność mnie zniechęcały. Potem szło już bardzo szybko. GFX 100s, następnie GFX 100, którym zrealizowałem swoją pierwszą sesję artystyczną. Teraz pracuję nad swoimi projektami aparatem GFX 100 II i największa moja radość jest z tego, że mogę na poważnie zacząć realizować swoje projekty. Wreszcie. Mając za sobą ponad 30 lat doświadczenia, w pracy zawodowej z fotografią i filmem. Teraz dopiero mogę tworzyć.

I wysyłać prace na konkursy?

To już inna sprawa. W 2003 roku praca Seen in the morphing field (Widziane w polu amorficznym) uzyskała wyróżnienie w międzynarodowym konkursie fotografii czarno-białej Monovision Award, a wysłałem tylko jedną fotografię. Tak naprawdę zachęcony (dobra powiem szczerze zmuszony) przez moją ukochaną Martę.

A w tym roku?

W tym roku zdecydowałem się wysłać prace na dwa konkursy: Monovisions Black&White Photography Awards i PX3 Prix de la Photographie Paris. Obydwa zgłoszenia zostały docenione wyróżnienieniami w swych kategoriach. Przy czym praca The Human Shape (Kształt człowieka) zdobyła wyróżnienia w kategorii Fine Art w obu konkursach. Praca z serii The Africans Pportraits – została wyróżniona przez jury konkursu Monovisions Photography Award.

Ale powiększenia fine art'owe to także postprodukcja

W moim przypadku to bardzo delikatny proces. Staram się, aby pliki były gotowe już podczas fotografowania. Jedyne co przysparza problemów to oczyszczanie tak szczegółowych powiększeń np. z martwych pikseli. Moja fotografie nie ma w sobie, żadnego cyfrowego przekształcania. Jest prosta, a moje podejście bardzo purystyczne. To, co oglądamy, jest gotową fotografią, włączając w to kadrowanie, ponieważ to, co widzimy to obraz zakomponowany w wizjerze. 100% bez żadnego kadrowania. W ten sposób wykorzystuję wielkość matrycy na maxa, ale do tego daję widzowi unikalną możliwość prześledzenia, na spokojnie, każdego centymetra fotografowanego obiektu. Daję możliwość bycia ze mną na sesji. Dzielenia przestrzeni i tego, co widziała kamera, a nawet lepiej, ponieważ te szczegóły umykają na sesji i widzimy je dopiero na ekranie komputera i na ścianie galerii. To właśnie dlatego pracuję na 65 calowym ekranie 8K, aby móc przygotować powiększenia tak, jak zobaczę je po wydrukowaniu.

Skupiasz się na detalach?

Nie! Na temacie, pięknie i kompozycji popartej oświetleniem. Fotografia w ogólnym oglądzie jest dobrze skomponowana i sama w sobie jest właśnie kompozycją. Minimalistyczną kompozycją. Cenię prostotę, klasykę, wyrafinowanie. Z daleka takie powiększenie 80×120 cm ma być eleganckim, ciekawym obrazem. Jest jednak druga warstwa każdej pracy. Jeśli komuś zechce się podejść bliżej, zaczną się odsłaniać detale, których być może nawet się nie spodziewa. Taka analiza sprawia, że praca jest ciekawsza. Zyskuje w powiększeniu. Można ją kontemplować znacznie dłużej.

A temat wystawy? Czy to prace zebrane z jakiegoś, czy konkretny projekt?

Konkretny projekt. Ja tworzę go od dwóch lat i stanowi on spójną realizację. Wystawa go zakończy, ponieważ już myślę o realizacji kolejnego. Wcześniejsze fotografie, które prezentuję na stronie to pokłosie prac na marginesie zleceń komercyjnych. To okres nauki i zbierania doświadczeń…

Czy nagrodzone prace będzie można zobaczyć na wystawie?

Tak. Obydwie prace wchodzą w skład zestawu powiększeń tego projektu.

Każdy fotograficzny projekt o czymś mówi. O czym chce nam powiedzieć tak minimalistyczny i klasycznie skomponowany zestaw fotografii?

O tym, że jako ludzkość sami obdzieramy się z piękna. Odrzucamy je. Kierujemy swą uwagę na bezwartościowe treści mediów społecznościowych, fakty przedstawiane w mediach i kampanie reklamowe próbujące pokazać nam świat wesoły, szybki, szalony, kolorowy. Fotografia komercyjna przejęła wiele cech fotografii oddalonej od rzemiosła i rdzenia obrazu fotograficznego. Modne są szalone kompozycje, dziwne pozy, rozmycia, przekoloryzowanie i wiele innych cech, które niegdyś nazywano by błędami. Jest ciekawie, ponieważ widać, że to jeszcze ciągła walka. Wielkie kampanie realizują swe cele za pomocą smartfonów, a w materiałach z off'u widzimy profesjonalną stabilizację i oświetlenie. Próbuje się degradować obraz. Redakcje magazynów sięgają po efekty analogowej fotografii, bo jest to modne, a nie dlatego, że cos wnosi. W wielkich magazynach mody z lat dziewięćdziesiątych można było podziwiać genialne fotografie wielkich twórców, dzisiaj nie ma tam inspiracji, są za to źle naświetlone i wywołane negatywy. Fotografia zapomniała o swej podstawie, jaką było dążenie do doskonałości. To jednak nie wszystko. Klasycznej kompozycji, klasycznego oświetlenia jest coraz mniej, tymczasem to właśnie najnowsza technologia, pozwala budować obrazy w sposób, który dla dawnych mistrzów był niedostępny. Eksploracja cieni, potężne rozpiętości tonalne, czułe matryce to tylko środki. Ponieważ główną ideą i ośrodkiem mojego zainteresowania jest człowiek. Człowiek, który jest ze swej natury piękną istotą. Jest pięknym dziełem natury. Dlaczego potrafimy się zachwycać futrem geparda na filmie przyrodniczym, a człowiek wydaje nam się mniej interesujący? Człowiek jest piękny! Jest duchową istotą, żyjąca jednak tu, na ziemi w realiach całkowicie fizycznych. Nie interesuje mnie płytkie piękno wygładzonej w programie do obróbki skóry. Dlatego interesują mnie mikro detale, że możemy w nich zauważyć blizny, ślady po ukąszeniach owadów. Defekty skóry, przebarwienia, ale także samą budowę ciała, skóry, włosów. Człowiek to skończone dzieło Wszechświata. Dzieło, które może być piękne fizycznie z całym tym bagażem niedoskonałości. Najciekawsze jednak, że to dzieło ma także spojrzenie, które pozwala czasami spotkać się z ukrytą w głębi Duszą. Nosi w sobie. Wszyscy nosimy cząstkę boskiej doskonałości. To jest wspaniałe i człowiek zasługuje na uwielbienie. Wiedziano o tym w antyku, wiedza ta była tak mocna w Renesansie, W IXI wieku, a nawet w secesji i kierunkach modernizmu, a teraz? Teraz uciekamy od piękna, harmonii, ideałów. Wielkie idee zastępowane są sloganami korporacji. Skupienie się na dobrych wieściach uniemożliwiają podawane na każdym kroku złe informacje, które udowadniają, że jako gatunek ludzki jesteśmy źli. Ja uważam, że nie ma potrzeby epatować tym złem. Potrzebne jest ono tylko na tyle, aby uświadomić nieświadomych. Potrzebujemy marzeń, wielkich ideałów, piękna tak jak potrzebujemy snu i odpoczynku. Dlatego zwracam na nową właściwą pozycję człowieka. Pozycję wzniosłą, pełną mocy i piękną mimo tych wszystkich wad i niedoskonałości. Wiele szczegółów będzie opisanych i przedstawionych na wystawie. Myślę, że np. odkrycie blizny na twarzy modelki może nas zadziwić, jeśli poznamy historię z jej dzieciństwa… To drugie dno tych obrazów. Zewnątrz ładne, proste formy. W kolejnej odsłonie niesamowicie piękne deta

Trochę zabrakło mi słów… Myślałem, że to po prosty estetyzujący trend w fotografii….

Chciałem, aby tak było z pozoru. To hołd dla Wielkich fotografów i twórców, którzy fascynowali się człowiekiem. Zrealizowany w technicznie piękny sposób. Zresztą zobaczyć można będzie pracę, która chcę złożyć w hołdzie jednemu z fotografów, którego bardzo cenię, który pozwala mi wierzyć, że dobra, wytrawna, dojrzała fotografia ma rację bytu w świecie umniejszanych wartości, populizmu i kultu brzydoty.

Kto to taki?

Zostawię tę wiadomość na wernisaż. A to już w drugiej połowie października.
Lubimy myśleć, że nie byłoby piękna bez brzydoty i to prawda, jednak piękno ma władze nad tym wszystkim, co niedoskonałe. Rozwija nas i daje moc. Czyż nie po to zwiedza się gotyckie katedry?

Jestem zaskoczony. Życzę dalszych sukcesów i wytrwałości w dążeniu do eksploracji nowych pokładów ludzkiej doskonałości.  

Z Maciejem Taichmanem rozmawiał Mateusz Bałwan