To nie będzie test. Opiszę krótko, jak doszło do tego, że zdecydowałem się na zakup tego statywu. W naszej redakcji dopiero formują się zakresy obowiązków. Na szczęście – mnie przypadła w udziale cała strefa testów video i jak już zdążyłem się tym nacieszyć – bo na co dzień pracuję bardziej z materiałem wideo – dowiedziałem się, że tak dobrze nie będzie. Muszę także w miarę możliwości zaangażować się w testy foto. Chociaż potrzeby nowopowstającym redakcji rozumiem, to nie uśmiechało mi się żmudne fotografowanie tego samego motywu na różnych przysłonach. Do tego potrzebny jest statyw…. To była jedyna myśl. Jak się okazało niezbyt trafna, bo kolejną wiadomością było poinformowanie mnie, że nie tylko takie serie fotografii mam wykonywać. Muszę także czasami dostarczyć materiał testowy z terenu…. Czyli sample – pomyślałem. Gdy tylko zgodziłem się na to – miałem zaprezentować swój sprzęt. Co mam? Czego mi potrzeba itd. Niestety mój karbonowy statyw z dalekiego wschodu został uznany za złośliwy żart z mojej strony, a może nawet za chęć testowania wytrzymałości reszty redakcji. Trochę nie rozumiałem nadęcia i stanu uniesienia nad tym moim statywem. Nie był taki tani i służy mi przecież już jakiś czas. Co prawda trochę go już musiałem skręcać, ale działał… Dostałem wolną rękę na zakup prawdziwego statywu. Maciej wskazał, że może być, jaki zechcę, byle był to Gitzo…
Nie rozumiałem tej zamkniętej postawy. Szczerze? Zapoznanie się z cenami jakoś mnie onieśmieliło. To absurd, aby statyw tyle różnił się ceną od mojego!!!! W czym może być lepszy. Chyba podzieliłem się tymi wątpliwościami na głos, lecz gdy wszyscy zamilkli, a potem nagle rzucili się do swych prac, pomyślałem, że może jest jakaś różnica.
Ciężko było mi wydawać redakcyjne fundusze na statyw, ale skoro miałem zgodę i mogłem wybrać? Poszukam czegoś lekkiego, ale takiego co wytrzyma większość sprzętów, którymi będę focił. W sklepie potraktowano mnie jak profesjonalistę, gdy powiedziałem, że chcę wybrać statyw Gitzo. Miałem wrażenie, że sprzedawca ucieszył się z mojego wyboru i był zadowolony, że może pokazać coś “lepszego”. Jego zdaniem – oczywiście. Namaszczenie, z jakim pokazywał kolejne modele i przejęcie z jakim je zachwalał, były dziwne. Serio trafiłem na jakiegoś maniaka – i w czasie tej przydługiej demonstracji zacząłem przypominać sobie sceny z thrillerów, gdzie maniakalni zabójcy popadają w niezdrową ekscytację, chociaż na co dzień nie wzbudzają podejrzeń…
Moje zamyślenie przerwało mi zdanie sprzedawcy – “Zresztą niech Pan sam sprawdzi! Niech Pan go obciąży ręką” Powiedział sprzedawca, wskazując delikatną, rozstawioną przez niego przede mną konstrukcję. Wcześniejsze zdania o jakości i sztywności jakoś mnie nie obeszły. Przecież wiem, jaki ma być statyw. Ten!? To jakiś żart. Nie mógł dać czegoś solidniejszego? Mówiłem, że ma być lekki, ale powinien unieść każdego bezlusterkowca, lustrzankę z dowolnym obiektywem a może nawet i średni format….
No cóż… Sięgnąłem do tego statywu, który wyglądał jak miniaturka mojego (może nawet twórcy mojej konstrukcji nim się inspirowali?). Położyłem rękę na głowicy… Mocniej… Nic. Całość – NIE DRGNEŁA! Rozumiecie???? Ja nie rozumiałem. Poczułem się jak na występie iluzjonisty, gdy dzieje się coś, co nie powinno mieć miejsca. Niby widzimy i czujemy, ale to jest przecież niemożliwe. Serio, przeżyłem szok! Coś tak delikatnego, po prostu nie może być tak sztywne i nieugięte!!!! To nie pasuje! Dorwałem się do głowicy. Lekko pracujące mechanizmy blokady kuli i… Po zablokowaniu całość nie do przesunięcia!!! No to jedziemy dalej. Wyciągnąłem głowicę. Zablokowałem. Obciążam. To samo! To samo – rozumiecie. Nic nie drgnęło. Spojrzałem na statyw mniejszy, który sprzedawca postawił obok i potem na większy – taki chyba widziałem w redakcji ale tamten chyba był jeszcze większy (Model Systematic 5. przyp. red.)…. Ten środkowy wydał mi się idealny. Lekki był bardzo… Ale ta sztywność!!!! Niesamowite. Jak go złożyłem, lekko odkręcając blokady i rozłożyłem byłem w szoku.
Ten statyw to model Gitzo Traveler GT 1545T z głowicą Gh1382Tqd. Nie trzeba niczego więcej. Udźwignie, każdy aparat – nawet średnioformatowego bezlusterkowca, o lustrzankach czy bezlusterkowcach nie wspominając. Wysoki tak, że można fotografować, nie schylając się. Waży 1450 gram i jest długi po złożeniu na około 40 cm. Podobno zestaw ten unieruchamia zestawy do 10 kg. Niesamowite! Teraz wiem jak bardzo, bo mam za sobą pierwsze zdjęcia testowe obiektywu. Zero drgań. Mega fajna konstrukcja. Czy warto go kupić? Zwłaszcza teraz po wakacjach? Warto go kupić zawsze! Takiego statywu jeszcze nie miałem. Mała waga, duża sztywność! Zrozumiałem, co chcieli mi powiedzieć koledzy. Ja przekonałem się w redakcji i czegoś nauczyłem. Wy może zamarzyliście o czymś solidniejszym na wakacjach? Wakacje to czas, kiedy najszybciej dochodzimy do wniosku, że posiadany przez nas statyw jest w jakimś sensie niewystarczający. Albo jest zbyt ciężki, albo za mało sztywny, albo za lekki. Tak, może się okazać, że statyw jest zbyt lekki do naszej kamery lub do nowego obiektywu, który zakupiliśmy właśnie. Bardzo często zdarza się, że statyw, który wystarczał w miarę „normalnych” warunkach codziennej pracy, niezbyt dobrze radzi sobie np. na silnym wietrze. Nowe warunki pracy weryfikują nasze oczekiwania względem tej części ekwipunku.
Jeżeli podróżujemy, musimy myśleć o statywie jak najmniejszym i jak najlżejszym. W długiej wędrówce czasami każdy gram wydaje się zbyt wielkim obciążeniem. Siłą rzeczy zwracamy naszą uwagę w kierunku statywów lekkich. Niestety te lekkie konstrukcje, bardzo często są też nie zbyt stabilne. Chętnie sięgamy także po konstrukcje tanie, które wytrzymują najwyżej dwa sezony. I to przy ciągłym dokręcaniu śrubek i przy pojawiających się wciąż nowych luzach całości konstrukcji.
Zaopatrzenie się w statyw, który świetnie spełni funkcję statywu podróżnego, a być może i w dużej mierze odciąży nas podczas normalnego, codziennego fotografowania jest nie lada wyzwaniem. Rynek oferuje bardzo dużo konstrukcji, w tym wiele wykonanych z karbonu. Konstrukcją tym towarzyszy bardzo duża reklama, zachwalająca na ogół tworzywo, jakim jest carbon. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to właśnie za karbon przychodzi nam płacić większy rachunek w trakcie zakupów. Niestety nie zawsze to magiczne słowo oznacza w praktyce świetnie zrealizowany Inżynierski projekt i bardzo często po sezonie czy dwóch rozpoczynamy poszukiwania na nowo, ponieważ karbonowe rurki się rozwarstwiły lub pękły, a tego czy innego luzu już nie jesteśmy w żaden sposób zniwelować. Czyż nieidealnym byłoby rozwiązanie nabycia raz na zawsze tego jednego jedynego statywu, który spełni wszystkie nasze oczekiwania w trudnym czasie podróży?
Statyw musi być lekki, musi oferować wysokość co najmniej 120 cm i cechować się nienaganną sztywnością. Nie muszę wspominać, że jego głowica powinna bez problemu blokować ciężar maksymalny naszego zestawu fotograficznego. Jeżeli spodziewamy się silnych wiatrów, statyw powinien mieć możliwość obciążenia dodatkowego, a jego konstrukcja powinna takie obciążenie swobodnie znosić. Aby statyw mógł spełniać większość tych funkcji, powinien być wykonany z dobrych materiałów, powinien być dobrze zaprojektowany, powinien cechować się przede wszystkim bardzo wysoką sztywnością. Tak to właśnie sztywność konstrukcji odpowiada za tłumienie drgań podczas zdjęć. Mały ciężar i gabaryty również są istotne, jeśli chodzi o statyw podróżny.
Statywem, który spokojnie da radę obsłużyć większość pełnoklatkowych bezlusterkowców, a zapewne i lustrzanek okazał się statyw właśnie On – Gitzo Traveler GT 1545T – z głowicą GH1382.
Teraz dane:
Długość po złożeniu wraz z głowicą to 42,5 cm.
Wysokość maksymalna z wysuniętą kolumną to 163,5 cm.
Najniższa wysokość na jakiej statyw może pracować to 32,4 cm.
Nogi statywu złożone są z czterech sekcji.
Średnice poszczególnych nóg to odpowiednio od góry 25,3 mm, 21,7 mm, 18,2 mm, 14,7 mm.
Statyw waży 1,45 kg.
Dostarczany jest wraz z głowicą o średnicy kuli 32 mm. Płytka montażowa i jej mocowanie zgodne są ze standardem Arca Swiss. Głowica dla uzyskania dużej płynności pracy wykonana jest w technologii pokrywania specjalną warstwą WS2 – dwusiarczku wolframu. Głowica posiada niezależne pokrętła do regulowania oporu i blokady kuli oraz panoramicznego obrotu. Najważniejszym parametrem jest udźwig statywu, który wynosi 10 kg. Jak w przypadku każdego statywu tej firmy podawane parametry nie odbiegają od stanu faktycznego. Sprzęt ważący kilka kilogramów możemy dzięki temu statywowi spokojnie unieruchomić. W zestawie znajdziemy także pasek transportowy i skróconą kolumnę do niskich pozycji. Statyw posiada unikalny system blokady kąta położenia nóg, które mogą pracować w dwóch pozycjach 25 i 70 stopni.
Co innego czytać dane techniczne na papierze, a co innego w praktyce wypróbować daną konstrukcję. System G-lock odpowiedzialny jest za szybkie blokowanie nóg w żądanym położeniu, działa jeszcze sprawniej niż w poprzednich generacjach. Chociaż to akurat docenić mogą tylko ci, którzy już ze statywami Gitzo mieli do czynienia. Zablokowane nogi usztywniają się, tworząc bardzo jednolitą konstrukcję. Już podczas rozkładania czujemy, że karbonowe elementy mają mniejsze luzy niż te, które znamy z konkurencyjnych rozwiązań. Jednak to technologia Carbon eXact zastosowania w tym statywie i w innych statywach Gitzo sprawia, że poszczególne elementy jako całość osiągają tak dużą sztywność. Włókna węglowe High Modulus sześciokrotnie zwiększają sztywność karbonowych rur. Nawet w przypadku wieloletniego użytkowania tworzywo w starszych wersjach używanych przez Gitzo nie wykazuje cech osłabienia czy zużycia. Przetarcie wilgotną szmatką karbonowych rur i nałożenie smaru na blokady nóg od czasu do czasu (raz na 2 – 3 lata) dopełnia serwisowania statywu, co zapewne podobnie wyglądać będzie i w przypadku modelu Traveler 1545.